czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 9

Hej, hej. Długo mnie nie było. Weny nie mam kompletnie dzisiaj i ten fakt mnie podłamuje. Muszę przyznać, że zmuszałam się aby napisać ten rozdział ;/
Jestem trochę niedoświadczoną blogerką więc chciałam zapytać co trzeba zrobić aby po którejś z stron bloga wyświtlały się linki do innych opowiadań , które czytam?
A no i jeszcze gdyby ktoś chciał to może dołączyć do skromnego, ale za to cudownego grona obserwatorów.
Przy okazji szukam Bety ;)
Chętni pisać na  MÓJ ASK lub na ASK KAROLII
*********


Rozdział 9 
Drzewo genealogiczne



-CO TO ZNACZY ŻE MAMY PATROLOWAĆ TEŻ BŁONIE. CODZIENNIE OD 18 DO 24 ?! - wrzasnął Draco nie zważając na miejsce, w którym się właśnie znajdował.
-Spokojnie... Panie Malfoy będziecie patrolować trzy godziny. Są jeszcze Prefekci Huffelpuff'u i Ravenclaw'u. - uspokajał go Dumbledor. - Dwójkami na zmianę. Uprzedzając pańskie kolejne pytanie pan będzie patrolował z Prefektem Ravenclaw'u - Luną Lovegood a panna Granger z panem Ernie'm Macmillian'em.
W tym momencie uczeń Huffelpuff'u się lekko zarumienił. Cieszył go fakt spędzania dużo czasu w gronie Hermiony, która już dawno mu się podobała.
-Przecież my, zwyczajni uczniowie nie poradzimy sobie z tą bestią. Tu wchodzi w grę czarna magia. - rzekła Hermiona.
-Akurat o panią się najmniej martwię. Wszyscy walczyliście o Hogrwart. Przeżyliście bardzo dużo i bardzo wiele już umiecie. Młodsi uczniowie nie poradziliby sobie, natomiast wy jesteście w pełni na to gotowi. - odpowiedział staruszek.
-Zresztą ja będę często do was przychodził. - mruknął Severus.
-Więc od kiedy mamy zacząć i jak będą wyglądały nasze grafiki? - zapytała Luna, która do tej pory tylko wsuchiwała się w rozmowę.
-Zaczynacie od dzisiaj. Od 18 do 20 Slytherin i Ravenclaw.
-A co z pogodą? Jest tragiczna! - oburzył się młody blondyn.
-Kiedy wyjdziecie na dwór, żuce na was zaklęcie dzięki któremu deszcz nie będzie na was padał. - mruknęła McGonnagal.
-A dlaczego akurat taki układ domów? - znów zaczął się żucać Smok.
-Żeby uniknąć konfliktów. - odburknął Nietoperz.
-Żeby uniknąć konfliktów daliście mi w parze Lunę-Pomylune. Genialne! - rzekł z ironią w głosie w odpowiedzi Ślizgon. 
-Zdaje się, że tylko panu, panie Malfoy to nieodpowiada. Zresztą tak będzie sprawiedliwie. Jeden chłopak, jedna dziewczyna. I magiczne również jest równo, ponieważ się dopełniacie. - powiedziała starsza pani nieokazując po sobie zdenerwowania.
-Tsaa... Po równo. Jakby coś się działo to ja będę musiała odwalać całą robotę. Pff. - sarknęła Hermiona, która nie przepadała za Ernim. Uważała, że mało co potrafii, a gdyby coś umiał to i tak jest zbyt wolny żeby żucić jakieś zaklęcie. Nie żeby się jakoś uwarzała za lepszą, ale on to według niej nadawał się tylko do latania na miotłach. Oczywiście i w tym znaleźli się lepsi od niego, ale przynajmniej nie był najgorszy. 
-W takim razie panna Granger będzie z panem Malfoy'em. Koniec zebrania. - powiedziała zirytowana McGonnagal. Uczniowie mieli już zacząć pyskować, że tak jest jeszcze gorzej, ale starsza pani zmierzyła ich wzrokiem godnym bazyliszka. Nie mieli śmiałości już się odzywać.

***

-W takim razie ja z Granger od 21 do 24 a wy przed nami. - zażądził Draco w rozmowie z Prefektami Naczelnymi.
-Nie. - niemal krzyknęła Hermiona.
-Bo? 
-Bo nie! 
-To jak w końcu? - oburzył się brunet.
-Tak jak powiedziałem. - Krukonka i Puchon nie czekali już na dalszą część zdarzeń tylko poszli.
-Może nieodpowiada mi taki rozkład? - oburzyła się brunetka.
-A co boisz się ciemności czy jak? - zapytał z nutą kpiny. Nie uważał żeby tak było lecz gdy ona lekko się zmieszła, prychnął niepohamowanym i jednocześnie wrednym śmiechem. - Odważna pani-ja-to-wszystko-wiem-Granger-Prefekt-Naczelny-Gryffindoru boi się ciemności? - jego słowa przerywane były gromkim śmiechem.
-Nie prawda! - oburzyła się.
-A ja nie jestem najprzystojniejszy w Hogwarcie. - zapytał retorycznie, dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Chciała się odgryść, już otwierała usta, gdy nagle je zamknęła.jeszcze raz popatrzyla na do tej pory kulejącego ze śmiechu Malfoy'a i odeszła bez słowa. Zdziwił się, ale nie miał sił się odezwać. Bolał go jeszcze brzuch. Właściwie nie wiedział co go aż tak rozbawiło, najzwyczajniej dostał głupawki. 

***

-Na Merlina! Czy on musi wiedzieć jakie są moje słabości?! Co za człowiek! Wszędzie się wpycha! - warknęła Hermiona wchodząc do dormitorium i trzaskając drzwiami. O dziwo nie było tam Ginny lecz przy jej biurku siedział Harry.
-O kim mówisz? - spytał jakby nigdy nic.
-O tym żałosnym tlenionym Ślizgonie! 
-On ma coś wspólnego ze Snape'm...
-Co takiego?
-Zawsze pojawia się wszędzie tak nieoczekiwanie. Gdybym poszedł na koniec świata i niespodziewałbym się tam nikogo to spotkałbym tam właśnie Nietoperza. - rzekł zwyczajnie
-A ja Malfoy'a - mruknęła - a ty tak właściwie co tutaj robisz? 
-No nic, nudzi mi się. No i zacząłem czytać taką książkę... - Hermiona zrobiła wielkie oczy na te słowa - tak, dobrze usłyszałaś książkę. No i są tylko dwa egzemplarze a wy tym co czytałem była wyrwane jedna kartka. Swierdziłem, że ty będziesz miała drugą księgę i tutaj przyszedłem. Siedziała tu Gin i mi dała ją. O dziwo nie ty ją porzyczyłaś tylko ona. I teraz szukam tej strony co była wyrwana.
-O czym ta książka?
-O pochodzeniu. Trzeba wywarzyć taki eliksir i się zobaczy swoje drzewo genealogiczne. Są tam twoi przodkowie od najdawniejszym lat.
-A tak czytałam ją kiedyś, ale nie miałam składników na eliksir i zrezygnowałam. O ile pamiętam to był mój drugi rok nauki w Hogwarcie.
-No właśnie... A ja już mam wszystkie. Sęk w tym, że można z tego coś odczytać od północy do drugiej nad ranem. Pewnie zasne jak nie będę miał kogoś obok. Ginny się nie zgodziła bo podobno idzie na noc do Luny. Miały coś tam obgadać czy coś, a Ron zaśnie przed 23. To może ty?
-Tylko wiesz, ja mam patrol do 24. O to byłam zła na Malfoy'a! 
-Dlaczego tak późno?
-No nie ważne... Ale skoro to dopiero od tej można wyczytać to do północy będziesz siedział sam a potem do ciebie dołącze, co ty na to?
-No myśle, że dam radę. To w pokoju życzeń ?
-Skoro Ginny będzie u Luny to możemy to tu zrobić. - uśmiechnęła się lekko gdyż już zapomniała o całej akcji z blondynem.

***

Przyszedł już czas kolacji. Dopiero teraz dwójka przyjaciół oderwała się od tworzenia eliksiru. Pozostało już im tylko czekać. Gdy weszli razem do WS wszytskie stoły były już zapełnione. Panował gwar i szum. Kilkoro uczniów zwróciło uwagę na Gryffonów idących właśnie w stronę swoich stałych miejsc. Gdy usiedli, przed brunetką wylądował mały skrawek papieru. Pismo eleganckie, pochyłe. 
 "I jak Granger, gotowa na noc z duchami? " odczytała w myślach. Nie było podpisu, ale wiedziała kto jej to wysłał. Automatycznie odwróciła się w stronę stołu Slytherin'u. Patrzyła na nią tylko jedna postać z kpiącym uśmieszkiem. Był dla niego charakterystyczny. Nie utrzymała długo kontaktu wzrokowego. Zarzuciła burzą loków i odwróciła się plecami. 

***

Nadeszła 21. Obydwoje stali już przed Wielką Salą. Dziewczyna ubrana w czarne leginsy, trampki, szarną cienką bluzkę z rękawami 3/4 i szatę PN. Chłopak miał na sobie dłuższą bluzę z kapturem, ciemne dżinsy ( wąskie ale nie bardzo ) i czarne adidasy. Na to oczywiście narzucona szata Prefekta. Wyglądali jak typowi nastolatkowie. 
-Widzę, że już się boisz. - zaczął mówić lekko zachrypniętym glosem z nutą rozbawienia.
-Słuchaj, nie wiem co sobie ubzdurałeś, ale wiedz, że nie boje się zwykłych patroli...
-Bo masz przy sobie prawdziwego mężczyznę.
-No chyba fretkę! 
   I tak upłynął im patrol - głównie na przekomazaniu się. Oczywiście nie obeszło by się gdyby nie Draco, który co chwilę straszył Hermionę. 
-No już północ... Odprowadzić cię? - zapytał szczerze.
-Nie trzeba, sama trafię.
-W to nie wątpię... Tylko, że jesteśmy przy lochach a ty masz bardzo dużo drogi. Jeszcze mógłby cię ktoś lub coś....
-Nie kończ! - prawie krzyknęła.
-Czyli jednak mam iść...
-Poradzę sobie sama. - jej duma nie pozwalała na proszenia Draco o pomoc.
-Dobrze, a wolisz żebym na twój pogrzeb przyszedł w garniturze czy w koszuli i zwykłych dżinsach?
-Dlaczego pytasz o mój pogrzeb?
-Bo zanim dojdziesz do wieży Gryffindoru to umrzesz ze strachu. - zakpił z niej. Myśl o jej pogrzebie, o jakimkolwiek pogrzebie ją przeraziła. Serce łomotało w niej jakby chciało wyskoczyć! Bała się. Ta odważna się zwyczajnie bała. Odwróciła się od niego i zrobiła pierwszy krok, a potem drugi jakby dopiero uczyła się chodzić. Usłyszała jak blondyn wypowiada hasło i wrzasnęła.
-Malfoy! 
Chłopak odwrócił się w jej stronę z uśmiechem zwycięzcy. Czuł, że tak będzie. 
-Słucham? - nie zamierzał jej ułatwiać zadania.
-Czymógłbyśiśćzemną? - zapytała cicho jednym tchem. 
-Mozesz powtórzyć? - bardzo dobrze zrozumiał co powiedziała. 
-No czy mnie odprowadzisz? - rzekła głośniej.
-Dobra... - odwiedział. Takiej reakcji się nie spodziewała. Myślała, że bedzie się z nią przekamażał jeszcze dłużej. W gruncie rzeczy cieszyła się z takiego obrotu sprawy. 
Niestety później w ramach wdzięczności musiała wpuścić go do siebie żeby przez jej kominek przedostać się do swojego dormitorium. W pokoju nie było Harry'ego lecz małe, jakby wyswietlane drzewko. Wiedziała co to jest. Nie było natomiast nigdzie bruneta.
-Sprawdzałaś swoje pochodzenie? - zapytał blondyn.
-Nie ja tylko Harry.
-No to się temu trochę przyjże. 
Stanęli przed "drzewkiem". Zaczęli od jakiejś dalekiej rodziny. W końcu doszli do rodziców. Ich zdziwienie nie miało granic gdy okazało się, że ojcem Harry'ego nie był James.
-Potter to nie Potter... - rzekł jakby sam do siebie Ślizgon.
-Jego ojciec to nie James Potter tylko... - przerwała. Nie mogła wydusić z siebie tego. Nagle się zerwała i pociągnęła blodyna ze sobą.
-Gdzie ty idziesz?!
-Po pierwsze idziesz ze mną bo się sama boje a po drugie znaleźć Harry'ego. Może zrobić sobie teraz coś złego...



poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 8

Dodaje BARDZO szybko chociaż też jest to dość którtkie :)
Jak już pisałam mam zawalony tydzień, ale z pomocą drugiej adminki szybko poszło ;D
Przepraszam, że krótkie. Xd



Rozdział 8

"Zwykły przypadek"



Tego dnia lekcje zostały odwołane z powodu narady nauczycieli. Uczniowie nie zostali poinformowani na jaki temat. Wszyscy siedzieli w swoich dormitoriach albo PW. Pogoda była okropna. Rano było duszno lecz zaraz potem lunął deszcz po czym rozpętała się burza. 
-Gdzie jest Malfoy? - do PW Ślizgonów wkroczył Snape. Wszyscy tylko patrzyli na niego, nikt się nie odezwał. - Zabini! Ty wiesz. Gdzie jest Malfoy? 
-Wła... Właściwie to nie mówił mi gdzie idzie. - odpowiedział lekko przestraszony.
-Czyli nie ma go w dormitorium! 
-Szerlok Holms się znalazł - usłyszał jakiś głos. Zmierzył całą sale wzrokiem.
-Zazwyczaj tego nie robię, ale minus 30 punktów za tą odzywkę, minus 10 za to, że nie ma tu Malfoya i minus 10 za to, że Zabini mi nie chce powiedziec gdzie jest! Nie odejmę jak ktoś mi łaskawie powie gdzie ten smarkacz się włóczy!
-Może na błonie poszedł. 
-Nie bądź śmieszna Parkinson. Widzisz jaka pogoda? - przeleciał wzrokiem po wszystkich i znów zatrzymał się na Blaisie. - Albo mi powiesz gdzie jest albo szlaban u mnie codziennie do końca roku! 
Uczeń się trochę zawahał. Nie wiedział co zrobić ale w końcu szlaban u Snape'a to najgorsze co może być.
-Jest u Gryffonów. - rzekł cicho a po sali przeszedł szum zdziwienia.
-Słucham?!
-Jest u Gr...
-Zrozumiałem! Co on tam robi? Domy mu się pomyliły? 
-Poszedł do siostry.
-To go nie tłumaczy! A ty i tak oddaj różdżke i marsz do sowiarni! Wyczyść wszytsko. Weasley sprzyda się towarzystwo. Ostatnio na lekcji była nie do wytrzymania. - ostatnie zdanie powiedział już jakby do siebie.

***
Dwie godziny wcześniej...

 Hermiona wstała w dość podłym humorze, całą noc chodziły jej po głowie słowa Julki. Była dopiero siódma trzydzieści, więc postanowiła zejść do Wielkiej Sali i w spokoju zjeść śniadanie. Potem miała zamiar pójść do swojego dormitorium i poczytanie czegoś. zadań nie miała bo w końcu nie było lekcji. W jej planach na pewno nie było spotkanie Malfoy'a, bo wiedziała, że nie wytrzymała by presji i przytuliłaby go z całych sił, a za wszelką cenę chciała być wobec niego oschła, szorstka, taka jak on przez ostatnie lata. Ale musiała przyznać, że zmienił się. Otworzyła drzwi do Wielkiej Sali i zobaczyła go przy stole Ślizgonów. Szybo zarzciła swoją burzę loków na twarz. Pragnęła, by uniknąć jego wzroku. Przeszła pewnym krokiem przez salę i doszła do swojego miejsca. Nałożyła sobie sałatkę, od kilku dni stosowała dietę. Kiedy tak sobie pożerała pomidora, ktoś dźgnął ją w plecy, dzięki czemu Hermiona prawie udławiła się kawałkiem warzywa.
- Hermioooooona! Jaka słodka jest siostra Draco! - krzyczała rozbawiona Ginny.
- Nie mówiłam ci, że nie nawidze jak mnie straszysz? - powiedziała zdenerwowana. - Czy ja wiem, czy ta cała Julia jest taka kochana? Opowiada całkiem dziwne rzeczy. 
- Rozmawiałaś już nią? I jaka jest?
- No ... Normalna, prócz tego, że opowiada wszytko co się dzieje w rodzinie. Na przykład Draco nie jest zadowolony z tego, że jest śmierciożercą i że jego rodzicami są Lucjusz i Narcyza, wolałby być mugloem lub szlamą ... - rozgadała się Hermiona.
- SERIO?! - pisnęła Ginny. - O kurde, jest już ósma. Spadam się ogarnąć.
Dziewczyna wstała i poszła w stronę drzwi. Gdy tylko Hermiona powróciła do jedzenia znowu ktoś ją dźgnął w plecy.
- Ginny, ty idiotko weź się ogarnij! - wrzeszczała.
- Tym razem nie Ginny. 
Hermiona usłyszała jego głos. Ten zimny, przeszywający głos.
- Czego chcesz ? - zapytała szorstko.
- Nic szczególnego. Może chciałem sobie posiedzieć? - zapytał, po czym uśmiechnął się szelmowsko.
- No taaaaaaaaak, nie domyśliłabym się - rzekła z ironią - wielki Draco Malfoy zaszczyca obecnością jakąś plugawą szlamę i to bez namowy.
- Granger, dobrze wiesz, że nie uważam ciebie za szlame.
- Ale tak mnie nazywałeś. - powiedziała oschle.
- Właśnie ... Nazywałeś. To co było nie wróci. Pamiętaj o tym. - powiedział i puścił do niej oczko. - Tak właściwie to przyszedłem tutaj, żeby zapytać co z moją siostrą i czemu nagle unikasz mojego wzroku. Czyżby Julka ci coś nagadała? - zapytał.
- Z Julką jest dobrze, czuje się świetnie u Gryfonów, unikam bo moge i nie powiem tego.
- W takim razie idę z tobą do niej. - powiedział uśmiechnięty.
- Nigdzie ze mną nie idziesz. - rzekła, po czym wystała i szybkim krokiem poszła do drzwi wyjściowych.
Malfoy pobiegł za Hermioną, musiał przyznać, że trudno było ją dogonić.

Do PW Gryffonów Smok wszedł tuż za nią. Była tam już spora liczba uczniów. Dzielili się na grupy. Jedni grali w karty, drudzy w szachy a jeszcze inni wesoło gawędzili. Dziewczyny westchnęły. 
-Czeeeść Draco - wyrwała się Landveder po czym zaszczebiotała rzęsami.
-yyy... Cześć, no... Czekaj jak ty miałaś? - zamyślił się na chwile. Przerwał mu Ron.
-Czego tu chcesz?
-Nie twoja sprawa Wieprzlej! - warknął
-Jak zauważyłeś to mój dom więc moja sprawa tleniona fretko!
-Jak zauważyłeś do tego domu należy moja siostra z czego wcale nie jestem zadowolony, więc musisz się przyzwyczaić Łasico, że będę tu częściej czy ci się to podoba czy nie! 
-Zostaw go Ron, nie warto. - rzekł z kąta sali Harry.
-Słyszysz Weasley? Grzmotter-Potter raz coś mądrego powiedział. 
-I już tego żałuje... - burknął czarnowłosy.
-Ooo! Draco! Fajnie, że już jesteś! - wyleciała nagle z swojego dormitorium mała dziewczynka i wskoczyła w ramiona brata. Wziął ją na ręce. 
-Idziesz ze mną na dół? Kilka osób chciało cię poznać. - jego ton nabrał od razu czułości jakiej wcześniej nie można było dostrzec. 
-Chodź do mnie. Muszę napisać list do mamy i taty. - uśmiechnęła się szczerze. Postawił ją na ziemi i razem poszli w stronę pokoju. Zatrzymała się przed drzwiami.
-Hermiona? Idziesz z nami? - zapytała śmiało
-Ja chyba tutaj zostanę.
-Mówiłaś, że mi pomożesz. 
-Ale skoro jest już Dra... Malfoy to chyba poradzicie sobie...
-No chodź. I tak ci muszę jeszcze oddać pióro, które wczoraj u mnie zostawiłaś. - zagadnęła
-No dobrze. 
Cała trójka weszła do lekko nieogarniętego pokoju Julii. Gdy drzwi się zamknęły zaczął chłopak
-Dlaczego nie dokończyłaś? - zwrócił się do brązowowłosej
-Czego nie dokończyłam?
-Powiedziałaś Dra i przerwałaś. Trzeba było dokończyć.
-Nie mam w zwyczaju mówić ci po imieniu.
-A jednak ciśnie ci się to na język.
-Nic podobnego. Zwykły przypadek, Malfoy! - dobitnie podkreśliła nazwisko.
-Jak mam zacząć? - przerwała im blondynka trzymając w ręce kartkę i coś do pisania.
-Może Kochani rodzice albo coś w tym stylu u samej góry. - zaproponowała Herm
-Kochani, pff. - prychnął Smok
-No dobrze, co dalej? Jeszcze nigdy nie pisałam do nich listu. - rzekła mała
-No to zacznij od tego w jakim jesteś domie...
I tak zleciała im godzina a potem druga. Draco trzymał w ręce tradycyjnie whisky na co jego siostra patrzyła z potępieniem, ale nic nie mówiła. Herm też trzymała w ręce bursztynowy trunek. Nagle wpadł Snape tak, że starsza Gryffonka zachrztusiła się piciem.
-Paniczu Malfoy! Czy mógłby pan ruszyć się wreszcie i mi wytłumaczyć dlaczego pije pan z panną Granger i dlaczego jest pan u Gryffonów czy nie jestem tego godzien?! - Severus był bardzo zdenerwowany. 
Dwójka 17-latków wstała.
-Ja... My pijemy tak właściwie przez przypadek tak wyszło i przeszedłem tu do Julii. - tłumaczył się.
-Jako Prefekci Naczeli obydwoje jesteście natychmiast proszeni do gabinetu dyrektora! W tym momencie! Gdyby nie to dałbym wam porządną karę za ten trunek. I to jeszcze w pokoju pierwszorocznej. Gratulacje. Uczcie takich zwyczajów jeszcze młodszych uczniów. A teraz za mną! 
Dwójka posłusznie wyszła. Chwilę później byli już u Dumbeldora.
-Zaprosiłem was tutaj moi mili, ponieważ uczniom grozi pewne niebezieczeńswo...





*******************


Ten rozdział pisałśmy we dwie!
Dedykuje go osobą, które komentują posty :)
Chciałam też BARDZO BARDZO BARDZO podziękować właściciele bloga   http://dramione-historie.blogspot.com/   Za udostępnienie tego bloga :)
Chciałam też wyjaśnić kilka rzeczy, które są niezgodne z książką.
1.Snape żyje.
2.Dumbledor żyje i jest dyrektorem.
3.Lucjusz nie jest w Azkabanie. 

To chyba tyle :D 
Nie dodaje piosenki bo nie mam jakiej chociaż dziś spodobała mi się : http://m.youtube.com/#/watch?v=jZhQOvvV45w

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 7

Nie będzie mnie przez cały weekend więc dodaje już teraz ;) mam nadzieję, że sie spodoba i proszę o komentarze :D



Rozdział 7 

Wujek Snape



Nagle poczuł jak coś się na niego wylewa. 
-Auu ! - wrzasnął. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że to był tylko sen. Był cały spocony, miał zaczerwienione oczy a jego serce wyrywało się z klatki. Nad sobą zobaczył Hermionę. "Ona żyje" przeszło mu tylko przez myśl. Szybko wstał i nagle ją przytulił. 
-Yyy... Malfoy? Co ty robisz? - zapytała zdziwiona
-Cieszę się, że jesteś! - zdawał sobie sprawę z tego jak to musiało dziwnie wyglądać zwłaszcza z jej perspektywy. Ale musiał ją przytulić i to powiedzieć. Potem trochę się karcił w myślach za te słowa, ale po prostu od chwili gdy ją zobaczył całą i zdrową tylko to mógł wydusić. 
-Ja nie wiem co ty wczoraj brałeś ale skutki tego są do teraz. - odsunęła się od niego. On tylko tępo wpatrywał się w nią. 
-Po prostu miałem straszny... - zaczął, ale nie widział sensu żeby kończyć. Zaczęłaby jeszcze wypytywać o to, a jemu już się nie chciało przeżywać tego drugi raz, opowiadając jej to. - Zresztą nie ważne. Która godzina? 
-Za pięć siódma. 
-I ty już nie śpisz?
-Ty też nie. 
-No tak. - przytaknął. - Właściwie dlaczego ty spałaś u mnie? 
-No bo wczoraj graliśmy w butelkę... Pamiętasz? - kiwnął głową więc kontynuowała - i dostałam wyzwanie spać w twoim pokoju. 
-Faktycznie... Było coś takiego. A ty gdzie się wybierasz? - zapytał gdy ta otwierała już drzwi. 
-No idę do siebie. Wykonałam swoje wyzwanie. - mruknęła
-Zostań... - zawachał się chwile z tym, ale jednak powiedział. Ten sen coś zmienił. Mimo iż to był tylko zwykły sen - wytwór jego wyobraźni to wiele wniósł. 
-Nie, nie. Zresztą musze iść pod prysznic, przebrać się i ogarnąć.
-Zawsze możesz to zrobić u mnie. Dormitorium takie jak każde inne. 
-A co z ubraniami? 
-Granger, jesteśmy prefektami... Nasze pokoje są złączone. Ponad to mamy wspólną łazienkę prefektów przez którą łączymy się. 
-Też prawda. W takim razie ide do siebie przez łazienkę. Szczerze, wcale nie uśmiechało mi się do tego, żeby iść przez PW Slytherin'u. 
-O tej godzinie i tak byś tam nikogo nie zastała. 
-Nigdy nic nie wiadomo. - tym razem wyczarowała drzwi do łazienki Prefektów Naczelnych i wyszła nimi. Na pożegnanie uśmichnęła się tylko lekko. Nie czekała na odpowiedź. Chwile później była już u siebie.
***
Gdy na śniadaniu byli już wszyscy, wśród nauczycieli stała jedna mała blondynka. Długie loki, purpurowe usta, niebieskie oczy, jasna cera i przepiękny uśmiech. Nagle do sali wszedł Draco z Blaisem. Ujrzeli dziewczynkę i stanęli jak wmurowani. Zwłaszcza Smok. 
-Mówiłeś, że ona ma chodzić gdzie indziej do szkoły... - wymamrotał czarnoskóry do przyjaciela
-Matka mi tak mówiła. - bruknął tylko w odpowiedzi.
-Więc dlaczego twoja pierwszoroczna siostra stoi właśnie wśród nauczycieli i rozmawia z nimi? 
-Jakbym wiedział to bym ci powiedział! 
-DRACO!! - zapiszczała mała dziewczynka i zaczęła biegnąć w stronę swojego ukochanego braciszka. Kucnął a ona przytuliła go z całych sił.
-Julia co ty tutaj robisz? - zapytał oszołomiony. Oczy wszystkich osób na sali były skierowane na tę dwójkę. Praktycznie nikt z nich nie wiedział kim ona dla niego jest. 
-Mama powiedziała, że chyba lepiej będzie jak jednak będę w Hogrwarcie. Zresztą w tamtej szkole byłam zaledwie kilka tygodni a już mi się nie podobało. - widziała w swoim bracie autorytet. Kochała go a on ją. Jego rodzina była sztuczna. Julia była tam jedyną prawidzwą osobą. Gdy Draco na nią parzył nie miał na sobie tej maski obojętności. W jego oczach była czułość i miłość. Dbał o siostrę kilkakrotnie bardziej niż o samego siebie, choć trudno było w to uwierzyć. Po WS rozeszły się głosy. 
Każdy chciał skomentować to wydarzenie w gronie swoich przyjaciół. Po pierwsze wszyscy daliby się niemal pociąć w wierze, że Draco jest jedynakiem a po drugie wszystkich zastanawiało to jaka bedzie jego siostra. Narcyza nic nie miała nigdy w rodzinie do powiedzienia, Lucjusz lubił rządzić, był suchy i nie wydawał żadnych emocji a Draco zawsze miał maskę obojętności. Teraz każdego zżerała ciekawość o kolejnym członku rodziny. Mała, śliczna, słodka - a może to tylko pozory?
Rodzeństwo nadal wpatrywało się w siebie jak w obrazek i rozmawiało o czymś. Hogwardzkie dziewczyny wzdechały na ten widok. Nie znały Dracona od tej strony. Przystojny, niedostępny, bogaty, inteligentny, z najlepszej rodziny, i jeszcze do tego kochany braciszek! Emocje w nich już wręcz szalały.
-Jak już zauważyliście mamy nową uczennice. Jest to Julia Malfoy, siostra jednego z naszych uczniów. Tiara teraz przydzieli ją do odpowiedniego domu. - rzekła McGonnagal.
Draco wyszeptał coś jej do ucha po czym mała zaczęła dreptać w stronę dyrektorki. Już za chwile było wiadomo, że dziewczynka należy do Gryffindoru? Wywołało to niesamowite emocje. Złość wręcz eminowała od jej brata i reszty Slytherin'u. Przeżyłby każdy dom ale nie dom Lwa. To było najgorsze zwłaszcza, że zapewne będzie musiał się nią opiekować... Zastanawiał się tylko jak zareaguje ojciec na to , że jego ukochany szkrab jest Gryffonem. 
***
-Czy mi się wydaje czy właśnie się dowiedziałem że Malfoy ma siostrę i że jest ona słodkim pierwszorocznym dzieckiem należącym do Gryffindoru ? - powiedział jednym tchem Harry.
Jeszcze większe było zdziwiwienie, gdy dziewczynka usiadła obok niego. Hermiona przerwała:
-Cześć jestem Hermiona Granger i jestem Prefektem Naczelnym. Po śniadaniu odprowadzę cię twojego dormitorium - umiechnęła się dość szczerze.
-Cześć, ja jestem Julia. Bardzo miło mi cię poznać. - odpowiedziała mała. Odpowiedz była dość zwyczajna a jednak inna. Dziewczynka chodziła i mówiła z wrodzoną gracją, charakterystyczną dla Malfoyów. Inni też chcieli ją poznać.
-Ja jestem Harry Potter. - podał jej ręke a kąciki jego ust podniosły się do góry. Dziewczyna podała mu ręke i poraz kolejny wypowiedziała swoje imię. Poznała się jeszcze z kilkoma osobami po czym zaczęła jeść. Robiła to schludnie i kulturalnie. Widać było, że najprawdopodobniej uczyła się tego. Zachowywała się jak prawdziwa dama, choć nie unosiła się nad innych. Gdy wyszła razem z Mioną zatrzymał ich brat małej.
-Gdzie ty ją prowadzisz? - zapytał zwyczajnie z pustością w głosie.
-Jestem Prefektem, dlatego też odprowadzam ją do jej dormitorium. Myślałam, że jesteś na tyle inteligentny żeby się domyślić. - prychnęła
-Idziesz z nami Draco? - chwyciła brata za rękę.
-Nie... - kucnął żeby dokładnie go widziała. Nie puścił jej ręki - Ty masz swoje dormitorium na wieży u góry a ja tam na samym dole. Jesteśmy w innych domach dlatego ja nie będę miał pokoju obok. - uśmchnął się pocieszająco. Dziewczynka spochmurniała.
-Szkoda, chciałam żebyś był zawsze obok. 
-Ja właściwie będę zawsze obok. Gdy tylko będziesz coś chciała wyślesz mi sowę. Zresztą ty możesz siedzieć u mnie kiedy tylko chcesz. - ta tylko go przytuliła. Hermiona dość się zdziwiła. On nie okazywał uczuć nawet co do rodziców. A jej pozwalał na wszystko. "Jednak ma uczucia" pomyślała.
-Ja nie wiem gdzie mieszkasz. - powiedziała po chwili.
-Granger cie odprowadzi. - popatrzył teraz na brązowowłosą
-Dlaczego mówisz Granger? To jest Hermiona. Ona tak ma na imię. - pouczyła dziewczynka. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. 
-Ona mówi mi Malfoy a ja jej Granger, to nic złego. Ale ty mów jej po imieniu. - stwiedziła. "Tego się chyba nie spodziewałam" pomyślała Prefekt. 
-No to Julia chodź już ze mną. - rzekła Miona. Mała blondynka tylko pomachała słodko bratu i już zniknęła za zakrętem. Po chwili chwyciła jej przewodniczkę za ręke.
-Mogę się ciebie trzymać? - zapytała nie pewnie
-Tak. - usłyszała tylko.
-Mam tak w zwyczaju. Z Draco zawsze chodziłam wszędzie za rękę tak jak z mamą i tatą i nawet z wujkiem i ciocią. Chociaż ostatnia dwójka chyba nie była zadowolona. Wujek czasem mi mówił żebym tak nie chodziła z nim za rękę. Właściwie to bardziej przyjaciel rodziny ale mówię na niego wujek. Ciocia pozwalała na to tylko gdy byłyśmy same. Zazwyczaj w towarzystwie krzyczała na wszystkich dookoła albo się z nich śmiała. Niestety już nie żyje. - posmutniała bardzo a jej oczy zaszkliły. Były już w dormitorium. 
-Jaki wujek? - zapytała niepewnie starsza z nich. Chciała wiedzieć coś więcej o tym jakie panują zwyczaje w rodzinie Malfoyów. Draco był bardzo skryty jeśli chodzi o takie sprawy.
-Wujek Snape. Nawet będzie mnie tu uczył. Mój braciszek mówi na niego Nietoperz ale tylko jak go nie ma. Chyba za nim szczególnie nie przepada. Zresztą jak on przychodzi to idzie do Blaise. Tak w ogóle Blaise też jest fajny. Zachowuje się jakbyśmy byli rodzeństwem. Jak byłam jeszcze młodsza to czytał mi bajki czasem albo też zasypiał obok. - "no to teraz dowaliła. Wujek Snape? Chodzi z nią za ręke? Hahahahahah a Zabini czyta bajki i śpi obok niej? Jak się jeszcze ktos dowie to będzie sensacja. Przecież ani Nietoperz ani Blaise ani Draco nawet nie mają serca. A jednak. To chyba jedyna dziewczyna, której okazują troche czułości. " myślała. Mała kontynuowała dalej - W ogóle jak kiedyś przychodzili goście to było ich tak dużo. Wyscy mieli taki sam tatuaż. Tata i mama też. I ciocia i wujek. Strasznie mi przykro, że ciocia Bella nie żyje. 

W Herm coś się obudziło. Ludzie z tatuażami - Śmierciożercy, ciocia Bella to Bellatriks. Na Merlina to dziecko nawet nic o niej nie wiedziało. Jej jest szkoda że nie żyje?! Absurd! Ona ją torurowała podczas drugiej bitwy! Julia najprawdopodobniej o niczym, ale kompletnie niczym nie wiedziała. To jakiś szok! Ciocia Bella, pff.
-Dobrze to jest Twoje dormitorium... Jak będziesz coś chciała to przyjdź. Mieszkam na przeciwko. Za chwile też przyjdzie pewnie do ciebie twoja lokatorka. Mieszkamy tu po dwie osoby. Ma na imię Kaya. Myśle, że sie dogadacie. - rzekła a po czym chciała wyjść, ale panna Malfoy ją zatrzymała.
-Mam nadzieję, że nie powiedziałam nic niestosownego. - posmutniała
-Nie, wszytsko w porządku. 
-Znałaś ciocie, prawda? 
-Trochę... Wiesz lepiej tu w Hogwarcie nie wspominaj o niej. Zwłaszcza, że jesteś Gryffonką. 
-Draco mi już to mówił. W ogóle on jest strasznie wkurzony jak o niej mówię. Twierdzi, że o niczym nie mam pojęcia. Ale Draco już taki jest. Łamie wszelkie zasady jakie są w domu. Bo jak tata mu kazywał zostawać jak przychodzili ci goście to uciekał i on w ogóle nie lubi chyba nikogo tylko mnie i Blaisa. No i tata to nawet jest dla niego miły i mama też, ale on wtedy krzyczy żeby nie udawali teraz kogoś kim nie są. Nie wiem o co mu chodzi. Raz jak powiedzieli, że zawsze chcieli dle niego jak najlepiej to pokazał im swój tatuaż i zaczął wrzeszczeć. Ja musiałam wyjść ale sluchalam wszystkiego. Krzyczał, że wolał być już mugolem albo jakąś szlamą, nie wiem co to znaczy nawet. Mówił że zniszczyli mu życie. 
Wlasnie wtedy panna Granger zdała sobie sprawę, że on też nie miał w życiu najlepiej. Że on wcale nie chciał być Śmierciożercą. Że oni go zmusili. Zrobiło jej się smutno i głupio. Tak bardzo smutno. Sama nie wiedziała dlaczego, ale chciała iść do niego i go przytulić. Tak po prostu. Zwyczajnie przytulić.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 6


Proszę, oto nowa notka :D proszimy o komentarze, bo nie wiem czy jakos zmienić nasz styl pisania itp. :)
ten rodział pisałyśmy we dwie :D miłego czytania. SWAG

************************************************


Rozdział 6
Ta historia nie może się powtórzyć
Obudziły go jęki i krzyki. Jego metaliczne oczy dostrzegły, że nie znajduje się już w swoim dormitorium lecz w Malfoy Manor. To było dziwne. Skąd on tam się wziął? Ubrał szybko spodnie i koszulkę po czym ruszył w stronę odgłosów. Zatkało go. "Ta histria nie może się powtórzyć!" Krzyczał w myślach. Ujrzał Ronalda Weasleya a obok niego Hermionę Granger. Torturował ich nie kto inny jak jego ciotka Bellatriks. "Przecież ona już dawno nie żyje" myślał gorączkowo. Jak to możliwe?! No jak! W jednym momencie jego przemyślenia przerwała sama Bella, która właśnie zaczęła żucać zaklęcie na Hermionę
-Cruc... - krzyczała lecz ten jej przerwał
-Nie! - wyrwał się
-O mój chrześnik sie już wyspał. - podeszła do niego i pogładziła po policzku - dlaczego chcesz oszczędzić te szlamę?
-Po prostu chce wiedzieć dlaczego ty ich torturujesz? Co chcesz wiedzieć? Czarny Pan już nie żyje!
-Widzę, że cie dużo ominęło. Czarny Pan i reszta śmierciożerców przyszli ponownie dokończyć to co zaczęli. - na jej ustach widniał uśmiech finiszu.
-Od nich i tak nic nie wyciągniesz!
-Skąd ta pewność Draco?
-Kiedyś się nie dali więc teraz też żadne tortury nie pomogą. Powinnaś ich zostawić - mówił zaniepokojony i zdenerwowany. Nie mógł patrzeć jak oni cierpią. Zwłaszcza jak cierpi Miona. Wtedy dopiero uświadomił sobie, że chyba coś czuje. Teraz jednak nie był czas na myślenie o uczuciach. Chciał uratować ich... Bał sie, że z drugiej strony jeśli się wyda, że chce uratować zwłaszcza szlamę to i on długo nie pożyje.
-Oj... Chyba nie wierzysz w moje umiejętności. - powiedziała śmiejąc się w niebogłosy.
-Wierzę, ale... Ale w końcu też jestem śmierciożercą. I ja... Ja znam lepsze sposoby na wydobycie z nich prawdy. Znam ich od 7 lat.
-W takim razie weź ich sobie. Tylko pomęcz troche. Mają ci wszystko wyśpiewać od tym... Tym całym pożal się Boże dziecku słońca, Potte'rze. - zrobiła przerwę a po chwili namysłu stwierdziła - ja lecę do Hogwartu. Może znajdę tam kogoś, kto mógłby coś wiedzieć. - na jej twarzy zagościł szyderczy uśmiech. Po chwili już jej nie było. Blondyn stał i wpatrywał się w dwójkę Gryffonów jak spetryfikowany. Przemówł po kilku chwilach:
-Dacie rade sami dojść ? - rozwiązał ich. W jego słychać było strach, ból, współczucie. Miał dobre intencje.
-Gdzie dojść? - zapytał resztkami sił Ron - co chcesz z nami zrobić?
-Ja... Ja chce wam pomóc. - wydukał cicho blondyn
-Ty pomóc?! Śmierciożerca pomóc Zakonowi Feniksa ?! - tym razem powiedział głośniej rudy.
-Nie jestem śmierciożerą! Nigdy nim nie chciałem być. Współpracujcie ze mną a wam pomogę. - rzekł patrząc prosto w oczy raz dziewczyny drugi raz chłopaka. - Narazie pójdziecie do mojego pokoju i tam nikt nie będzie wchodził przynajmniej przez jakiś czas. Potem coś wymyślimy. - wypowiadając ostatnie słowa zobaczył jak Hermiona upada na Ziemię. Była wykończona. Na rękach i nogach miała ślady po sznurach jakimi ją wcześniej związano. Bluzka z krótkim rękawem pokazywała jej posiniaczone ręce. Włosy potagrane, a na twarzy zadrapania i krew na jej rozciętej wardze. Zrobiło mu sie wstyd. Tak cholernie wstyd. Wiedział, że zrobili to śmierciożercy - przyjaciele jego rodziny. Upewnił się czy nikt nie idzie i wziął dziewczynę na ręce. Przekęcił głową oznajmiając tym Ron'owi, że ma iść za nim. Otorzył drzwi do pokoju i położył dziewczynę na łóżku. Podał jej i Weasleyowi jakieś eliksiry uzdrawiające. Po dłuższej chwili ocknęła się. Siedzieli już chwile i rozmawiali. Dwójka chcłopców Piła bursztynowy trunek, dziewczyna miała w ręce kubek z uspokajającą herbatą.
-Więc w nocy Hogwart został zaatakowany, Potter uciekł o McGonnagal nikt nic nie wie a Snape pokazał znak Śmierciożercom i poleciał wraz z nimi tutaj, a ja o tym nic nie wiem? - dopytywał się blondyn.
-No przecież mówię ci, że jakiś Śmierciożerca żucił na ciebie zaklęcie i cie tu teleportował! - odrzekła niespokojnie Hermiona.
-Który Śmierciożerca?
-Taki wysoki i silny brunet. - odrzekła.
-Skąd ty wiesz kto to zrobił skoro ciebie od razu tutaj wzięli? - dziewczyna chwile się wahała czy mówić, że spędziła noc u Ślizgonów czyj jednak siedzieć cicho.
-Po prostu wiem. - mruknęła cicho.
-A z wami co się działo? - wtedy spojrzał na siniałe ręce Gryffonki.
-Z nami? - zaczął Weasley - z Hermioną spotkałem się dopiero tutaj. Ja napoczątku nie wiedziałem co się dzieje. Jakiś mężczyzna podczas drogi do WS żucił na mnie zaklęcie. Obudziłem się obok już dość mocno poturbowanej Miony a nad sobą zobaczyłem Bellatriks Lestrange. Był przy niej... - tu przerwał na chwile, nie wiedział czy ma powiedzieć całą prawde. Jednak to Draco. Jego wróg. - był przy niej twój ojciec. Na początku spokojnie wypytywali mnie o Harry'ego a potem dostałem Crucio . Gdy upadłem twój ojciec zatrzymał zaklęcie. Lastrange zapytała znowu gdzie jest Harry. Ja nie odpowiedziałem, i wtedy chciała żucić na mnie Avadą, ale jej towarzysz przewał i powiedział, że moge się jeszcze na coś przydać. - na tym zakończył rozmowe. Spojrzał wtedy na Hermionę.
-ja... ja jeszcze spałam. Po obudzeniu szukałam ręką obok siebie różdżki. Nie mogłam wstać. Ktoś stanął przy mnie i zaczął machać mi nią przed oczami. Przeraziłam się. Zimny i ciężki głos mężczyzny zapytał czy tego szukam. Spojrzałam niepewnie na jego przedramię i zobaczyłam znak. Odunęłam się. Jednak za chwile byliśmy już w Malfoy Manor. Byłam torturowana najpierw przez niego, tego samego mężczyznę. Bił mnie. Nie używał magii lecz zwykłej siły. Za chwile weszła Bellatriks. Zażądziła zeby wyszedł, ale przedtem usłyszałam jak powiedział do niej " nie zabijaj. Fajną będę miał zabawkę" i wyszedł. - dziewczynie polała się łza. Draco nie wiedział co powiedzieć. Po prostu ją przytulił. Nawet Ron się nie żucał. Nie dał rady się poruszyć a dziewczyna potrzebowała ciepła.
Nagle usłyszeli kroki. Blondyn kazał stanąć im pod ścianą i udwać, że on ich torturuje. Wszedł jego ojciec.
-Draco... - stanął na chwile. Drzwi uchyliły się ponownie. W progu zatrzymał się wysoki umięśniony mężczyzna. Po minie Hermiony widać było iż to ten o którym wcześniej opowiadała. - David chce zabrać ze sobą szlame.
-Po co?! - w oczach 17-latka widać było złość.
-Do własnych celów. - odpowiedział David.
-Ona tu zostaje. - już prawie krzyknął Malfoy junior. Jego ojciec nie był dobrym rodzicem, ale potrafił rozpoznać każde emocje drzemiące w jego latorośli.
-Idzie ze mną - szarpnął ją za ręke ciemny mężczyzna.
-Nie idzie! - tym razem Hermiona została przeżucona na stronę Smoka.
-David, zostaw tą szlame mojemu synowi. I tak zostało jej niewiele życia. Niech robi z nią co chce. Ale Weasley idzie ze mną. - rzekł stanowczo.
Kiedy wyszli wraz z Ron’em, Draco szybko zamknął drzwi i powiedział do przestraszonej Hermiony:
- Słuchaj, mamy mało czasu, oni chcą was wykończyć. – powiedział. – Ale ja wam pomogę, na pewno uratuję ciebie, bo jesteśmy tu, u mnie w pokoju, ale nie wiem co z Weasleyem.
- Ale musisz go uratować! – krzyknęła i rozpłakała się. Była już 11 po południu, a ona nie zdrzemnęła się od czwartej nad ranem. Hermiona była wykończona. W ciągu tych siedmiu godzin była katowana zaklęciem Crucio, nie miała nawet siły bronić się, wiedziała, że jeśli znowu ktoś rzuci na nią to zaklęcie, to ona umrze. Draco przytulił ją. Dziewczyna płakał na jego ramieniu, siedzieli w ciszy. Nagle dało się słyszeć dobiegające zza pokoju kroki. Były coraz głośniejsze. Postać nieubłagalnie się do nich zbliżała. Draco kazał Hermionie stanąć pod ścianą i udawać że nie ma sił, że właśnie przed chwilą rzucił na nią zaklęcie niewybaczalne.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Dracoo! Wykończyłeś już tą nic nie wartą szlamę? – Bellatrix krzyczała przez drzwi. – Otwórz! Chcę zobaczyć jak umiera! – rzekła i roześmiała się szyderczo.
Draconowi nic nie pozostało jak otworzyć jej drzwi. Siostra Narcyzy weszła szybkim krokiem do pokoju i zobaczyła skuloną w kącie Hermione.
- No proszę, proszę. Nasza królowa szlam nadal żyje. – powiedziała.
Darco nie potrafił nic zrobić. Stał jak spetryfikowany. Chciał za wszelką cene uratować Hermione, znaczyła dla niego coś więcej. Ale nie potrafił się sprzeciwić jego ciotce. Bellatrix przewyższała go zdolnościami magicznymi. Potrafiła o wiele szybciej rzucać zaklęcia, były one także silniejsze. Sprawnie posługiwała się różdżką, była przecież najlepszą śmierciożerczynią.
- Draco – rzekła jednocześnie przerywając mu rozmyślania. – popatrz jak to się robi. CRIUCI … - nie dokończyła. W tym momencie Draco wskoczył przed jej różdżkę, zasłaniając Hermionę swoim ciałem.
- Draco, co ty do cholery robisz ? Przecież jesteś śmierciożercą, brzydzisz się szlamami! – krzyczała Bellatrix. – Draco w tej chwili zejdź mi sprzed mojej różdżki, bo zabije ciebie nie ją !
- Zabij mnie, jeśli chcesz, ale ją masz nie dotykać. Nie możesz jej zabić. – krzyczał Draco, podkreślając wyraźnie każde słowo, tak, aby ciotka zrozumiała jego przesłanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że wolisz zmarnować swoją czystą krew dla plugawej szlamy?
- Tak – krzyknął.
Bellatrix stała w bezruchu. Patrzyli sobie prosto w oczy. Jego metaliczne tęczówki przeszywała śmierciożerczynię na wylot. Nienawidził jej. To ona spowodowała że jego rodzice stali się podwładnymi Voldemorta. To ona wszczepiła w jego ród cechę, dzięki której nienawidził szlam. Była teraz niesamowita cisza. Hermiona leżała skulona i obserwowała sytuację. Chciała nacieszyć się jego szarymi oczami, chłodnym wzrokiem, jego głosem, niem całym. Wiedzałą że umrze, właściwie, to czekała na tą śmierć. Już raz się jej udało przeżyć, teraz to będzie nie możliwe.
- CRUCIO! – powiedziała beznamiętnie Bellatrix.
Ciało Hermiony wzniosło się w powietrze i wydała przeraźliwy krzyk. Opadła, ale już martwa. Draco rzucił się by ją ratować. Ale było już za późno. Jego ciotka wycofała się z pokoju, a on klęczał trzymając bezwładne i zimne już ciało Hermiony. Płakał, nie ukrywał tego, zrozumiał jak wiele dla niego znaczyła. Krzyczał. Mówił do niej, szarpał ją. Bez skutku. Jej twarz straciła jakiekolwiek rumieńce.
 Nie mógł uwierzyć że ta historia się powtarza. Patrzył na nią, na jej pokaleczone dłonie i  bladą, wychudzoną twarz. Wiedział że ją stracił. Bezpowrotnie.