czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 3

Witam wszystkich czytających tego bloga :) chciałabym bardzo poprosić o komentowanie postów, gdyż to mi daje napewno więcej weny i siły do pisania. Pozdrawiam /nela.


RODZIAL 3 

Topór wojenny zakopany ?

Draco ruszył szybkim krokiem do dormitorium. Spotkał tam Zabini'ego odrabiającego pracę domową. Usiadł na łóżku, chwycił poduszkę i żucił nią o ścianę. 
-co sie stało ? - zapytał Zabini 
-zachowałem się jak idiota! 
-no ale o co chodzi ? 
Młody Mlfoy opowiedział całą historie przyjacielowi. 
-no no Smoku wpieprzyłeś się w niezłe bagno... 
-wiem - odpowiedział zdenerwowany blondyn - po raz pierwszy mam wyrzuty sumienia i wiesz co ? Pójdę ją przeprosić. I to teraz! - stwierdził stanowczo
-nie wiem czy ona po takim czymś będzie chciała z tobą gadać, kretynie. Mówiłem ci już że obrażenia dziewczyn wcale nie jest rozwiązaniem. Wiem że masz niewyparzoną mordę ale raz mógłbyś sie przymknąć szczególnie przy takiej dziewczynie jak Granger.
-co to miało znaczyć "jak Granger" ? 
-no wiesz, taka poukładana, inteligentna i ładna...
-od kiedy ci się podoba ? 
-weź przestań mówić do mnie takim tonem jakbym zrobił coś strasznego.... W końcu nie szukam dziewczyny.
-ale ja szukam... Pomóż mi znaleźć taką na poziomie ale też ładną. No i żeby nie była pusta jak Pansy.
-to może hmmmmmmm Hermiona ? - lekko zakpił Zabini
-no cos ty Granger ? 
-podobno razem patrolujecie korytarze... Daje dwa miesiące że będziecie razem
-zakład o miłość ? - zapytał zdumiony Draco
-coś w tym stylu.
-a ja daje tobie dwa tygodnie żebyś uwiódł jakąś laske. Tylko nie ze Slytherin'u. Może ta krukonka Luna czy jak jej tam... - zaproponował 
-to ja już wole tą małą rudą Weasleyówną. 
-uuuuuuuuuu - zawył blondyn - podoba ciiiiiii siiiieeeee - roześmiał się.
-ty idź lepiej przepraszać swoją księżniczke a nie wtrącaj się w to kto mi się podoba - rzekł lekko zirytowany Blaise.
Draco po tych słowach uśmiechnął się i wyszedł z dormitorium. 
Szedł zdenerwowany długim i krętym korytarzem. Nagle zwolinł. Zdał sobie sprawę że tuż za rogiem jest już pokój wspólny Gryfonów a on nie miał jeszcze ułożonych przeprosin. Spojrzał jeszcze przez okno i nagle zobaczył ją przy bloniach. Przeszły go dreszcze. Postanowił wykorzystać to że siedziała sama... Po chwili był już blisko. Wachał się czy aby na pewno podejść. W końcu się zdecydował. Dziewczyna siedziała na ławce. Miała jeszcze spuchnięte oczy od płaczu. Usiadł koło niej. I powiedział 
- Granger... Ja.... Chciałbym... To znaczy możemy porozmawiać ? - jąkał sie lekko
-znów chcesz mi nawrzucać jaka to jestem okropna, nieczystej krwi i jak to moi przyjaciele sie ode mnie oddalają ? - mowiła 
-ja chciałem przepro...
-nie chce już nic od ciebie! - krzyknęła po czym wstała i zaczęła iść szybkim krokiem w stronę szkoły. On jednak nie pozwolił jej odejść. Chwycił ją mocno za nadgarstki i przyciągnął do siebie. 
-nie odejdziesz stad dopóki nie porozmawiasz ze mna! 
-czy ty rozumiesz że ja nie chce z tobą rozmawiać ?! - dziewczyna wpadła w panikę. 
-Granger ! Uspokój sie! Ja chce tylko porozmawiać! 
Usiadła na ławce i rozpłakała się. 
-ostatnią rzeczą jaką chciałabym teraz zrobić jest rozmowa z tobą. Mam cie głęboko w dupie. Nie chce rozmowy a tym bardziej przeprosin. - krzyczała w histerii bez opamiętania. Draco zbliżył się i ją przytulił. Nie widział innego rozwiązania. To był jednak błąd. Dziewczyna zaczęła wyrywać się jak opetana i jeszcze głośniej przy tym wydzierać się. Chwycił ją za nadgarstki. Oparł ją o najbliższe drzewo i otarł jej łzy. Opamiętała się i uspokoiła. Popatrzyla w jego metaliczne oczy i stwierdziła ze on naprawdę chce ją przeprosić i że czuje skruche. Chłopak również patrzł w jej orzechowe duże oczy. Spodobały mu się. Nie mógł się oprzeć. Pocałował ją. Napoczątku nic nie powiedziała. Stała teraz jak wryta. Nawet łzy przestały jej cieknąć. Można powiedzieć że spodobało jej się to. Jednak za chwilę otrząsnęła się i powiedziała dość spokojnie, jakby nie docierało do niej co sie przed chwilą stało. 
-co ty zrobiłeś ? To pewnie twój kolejny żałosny zakład, pocałowac Gryfonkę. To takie odważne - zakpiła
-skąd wiedziałaś ? - wyrwalo się mu przez przypadek 
-wiedziałam. Wy i te wasze pieprzone zakłady. Jestes nikim. Taki sam jak każdy Ślizgon. Powiem więcej... Zawsze to ty wlasnie ratujesz tylko swoją dupe. - Hermiona powiedziała mu to prosto w twarz po czym wyrwała ręce i uderzyła go. Draco już nic nie powiedział. Dziewczyna uciekła. On usiadł na ławce i załamał ręce na twarzy. Czuł się podle. I jescze się wygadał. To takie żałosne... Miał ją podrywać a nie zniechęcać do siebie. Siedział tam i wlasnie zdał sobie sprawę że takiej dziewczyny potrzebuje. Która umie postawić na swoim. Żadna przed nią nie uderzyła go w twarz. Każdą którą pocałował już miał. Działał na nie jak narkotyk. Był spełnieniem marzeń wszystkich dziewczyn... Tylko nie jej. Tej zawziętej, olewającej go Hermiony Granger. Może to go w niej pociągało. To że ma go gdzies. To ze nie zależy jej na nim. To że on musi się o nią starać.

Draco usiadł na ławce i rozmyślał o tym co moze zrobić. Dopadały go dwie myśli. " Draco przepos ją. Ona nie zasłużyła na to. Na to wszytsko." A ta druga " Malfoy do cholery, dawniej zachowywałeś się gorzej i nic ci to nie robiło. Ty nie przepraszasz! Opamiętaj się... ". Załamał ręce na twarzy i siedział tam tak żucając małe kamyczki do wody.

Hermiona wleciała do swojego dormitorium nie zwracając uwagi na wszystkich którzy ją o coś pytali. Oczy miała jeszcze spuchnięte od płaczu. Była roztrzęsiona. Bolała ją głowa. Wtuliła się w poduszkę i po chwili zasnęła. Kilka godzin później przyszła Virginia. Hermiona miała własne dormitorium, ale przyjaciółka znała hasło. Ruda postanowiła ją obudzić. 
-Miona... - lecz dziewczyna ani drgnęła - Hermionka! Wstawaj...
-o Ginny - powiedziała otwrając powoli oczy.
-idziemy teraz na kolacje.
-ja nigdzie nie idę! - odrzekła dość zła brązowowłosa
-dlaczego miałabyś nie iść ? Nie było cie na obiedzie.
-Gin ja z nim rozmawiałam... On mnie pocałował, chyba miał wyrzuty sumienia. Wcześniej pokłóciliśmy się. Plakalam przez niego. Obiecałam sobie ze tego nie zrobię. Prosze nie każ mi sie z nim spotykać tam w wielkiej sali. - opowiadała rostrzęsiona
-ale kto cie pocałował, z kim sie pokłóciłaś ? O kim ty mówisz ? 
-o Malfoy'u...
-jak to się stało ? Opowiedz mi wszytsko.
-dobrze. 
Hermiona żuciła zaklęcie wyciszające tak na wszelki wypadek i zaczęła opowiadać. Po całej historii ruda przytuliła Hermionę. Wzięła ją za rękę i poszły razem do wielkiej sali mimo sprzeciwów młodej Granger. 
Gdy weszły od razu Hermiona poczuła na sobie wzrok chłopaka którego właśnie próbowała uniknąć. Usiadła tyłem do niego udając przed Harrym i Ron'ie że wszytsko jest w porządku. Szybko zjadła tosta z dżemem i wyszła zanim reszta zjadła. Gdy tylko przeszła przez próg ktoś ją złapał za rękę. To był jakiś Krukon. Prowadził ją do pustej sali obok.
-co ty robisz ?! Zostaw mnie! - krzyczała
-Hermiona, ja wiem że ty tego chcesz ! - mówił 
-niczego nie chce! - bała sie że chłopak moze jej coś zrobić
-przecież nie masz chłopaka... 
-puść mnie!!! - miała łzy w oczach. Wszyscy jeszcze jedli. Panikowala ale ten jakby się nią bawił. Chciała chwycić różczke ale zostawiła ją w dormitorium. On zaczął się posuwać dalej. Nagle ktos go odsunął i uderzył tak, że ten odleciał kilka metrów. Herm była zszokowana. To był Blaise Zabini. Ślizgon uratował ją przed natrętnym Krukonem. 
-Jeżeli dziewczyna mówi że nie chce to znaczy że nie chce !! - krzyknął Blaise w stronę drugiego chłopaka
-nic ci nie jest ? - zapytał jej 
-nie... Dzięki tobie. - odrzekła nadal lekko przestraszona
Zabini podał jej ręke i wyprowadził na korytarz. 
-mam nadzieje że nie zdążył ci nic zrobić ? - uśmiechnął sie delikatnie
-nie - odwzajemniła uśmiech - ja chciałam ci podziękować 
-nie ma za co
-mogę ci się jakoś odwdzięczyć ? 
-chciałbym żebyś z kimś porozmawiała 
Dziewczyna już wiedziała o kogo chodzi. Nie miała na to najmniejszej ochoty ale w koncu Zabini uratował ją.
-chodzi ci o... - zaczęła niepewnie
-tak, chodzi mi o Draco.
-dobrze.
-tak w ogóle jestem Blaise. Przez tyle lat nie mieliśmy jakoś okazji...
-Hermiona - dziewczyna podała mu rękę i się uśmichnęła
-mów do mnie Diabeł. - odwzajemnił uśmiech
-w takim razie idę chyba z kimś porozmawiać, Diabeł 
-on na to czeka Miona...
Dziewczyna zdziwiła się. Skąd on znał jej ksywkę ? Jednak już nic nie powiedziała bo zobaczyła Malfoya wychodzącego z Wielkiej Sali.
-Malfoy czekaj... - chłopak się najpierw zdziwił, ale zobaczył przyjaciela uśmiechajacego sie z daleka. Wiedział ze Diabeł mieszał w tym palce. 
- ja chciałabym z tobą porozmawiać. Właściwie wlasnie zaczyna się nasz patrol więc możemy zacząć chodzic juz po korytarzach. 
-ja też chciałem... Tylko nie uciekaj ani nic bo ja tylko chce cie przeprosić. - powiedział wolno
-ja w tej sprawie. Z Harrym już sie pogodziłes tuż po wojnie więc chciałam też zakopać topór wojenny. 
-ja też... To ostatni rok...
-więc zróbmy coś szalonego, pogódzmy sie - roześmiała się delikatnie. Chłopak również uśmiechnął sie i podał jej ręke. Gdy jej dotykał jakby jego ręka zadrżała. Była zimna w porównaniu z ręką Hermiony.
-więc nie masz mi juz za złe tych wszystkich nie potrzebnych słów ?
-nie wracajmy już do tego. 
-ja chciałbym przeprosić za coś jeszcze... Z ten pocałunek. To było... Poprostu nie wiem co mi odbiło.
-zapomnijmy. Jakoś nie chce rozwijać tego tematu. Uznajmy to za chwile niepoczytalności.
-okej.
Podczas patrolu nic się nie zdarzyło ciekawego. Chodzili i rozmawiali. Głownie obgadując nauczycieli. Mieli na ich temat podobne poglądy. Raz Draconowi się coś wyrwalo niezbyt przyjemnego o mugolach, obrażają ich ale nastolatka nie zwróciła na to uwagi. "Niektóre przyzwyczajenia sie nie zminiają." Pomyślała tylko. Gdy skończyli patrol poszli do swoich domów. To co Graner tam zobaczyła przekraczało jej wszelkie wyobrażenia...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 2


Rozdział 2

Wymuszone przeprosiny



- No to mieliśmy ustalić ten cały harmonogram chociaż wydawało mi się ze wszystko jest jasne... - mówiła Hermiona do Dracona spacerując razem z nim po błoniach. 
Ten widok był dziwny. Oni razem spacerujący i nawet nie kłócący się? To jakiś cud. Widocznie bycie prefektami zbliża.
- Wiesz ja właściwie nie po to cię tu wyciągnąłem. Chodzi o to, że, ja... ja ...
- No co ty?!
- Ja chciałbym cię przeprosić - te słowa ledwo co mu przeszły przez gardło.
Malfoy nigdy nie przepraszał. Już prędzej jego przepraszano. Powiedział to co prawda bardzo cicho ale powiedział. 
-Podziękuj ode mnie Zabiniemu. - odrzekła Hermiona.
- Za co jemu? - oburzył się.
- Przecież wiem, że ty nigdy w życiu nie przeprosiłbyś z własnej woli. Zwłaszcza mnie. Dlatego sądzę że ktoś ci kazał. Powiedziałam Blaisowi bo to chyba jemu wszystko opowiadasz... - odpowiedziała nieco zarozumiale Herm, ale spokojnie.
-Granger, potrafisz wszystko zepsuć! Pierwszy raz zdobyłem się na cos takiego ale ty panna-ja-wszytsko-wiem-lepiej musiałaś coś zepsuć. Nie rozumiem co mnie podkusiło żeby cię przepraszać. Chciałem być miły. Chciałem powoli zakopać topór wojenny... Ale ty jak zwykle. - odpowiedział Smok.
Brązowowłosej zrobiło się trochę głupio. W końcu ktokolwiek by mu to doradził, to i tak sukces dla niego. Na jej twarzy dało się zauważyć lekki rumieniec.
- Dobrze, to w takim razie, skoro jesteśmy już razem tymi prefektam,i to gdzie się będziemy spotykać codziennie? - zapytał Draco, przerywając głuchą ciszę.
- Może obok wieży Gryffindoru? - zaproponowała
- Nie lubię tamtędy chodzić. Lepiej koło Wielkiej Sali codziennie o 18, z wyjątkiem weekendów... - szybko powiedział 
- Dobrze... To chyba możemy już wracać? 
- Jest mały problem. 
- Jaki? 
- Za trzy minuty 22. Pani Norris już patroluje korytarze. 
- To co teraz robimy? - dziewczyna była tym przerażona. Nigdy jeszcze nie musiała się „wkradać” do szkoły…
- Weźmiemy miotły i przelecimy nimi do twojego dormitorium. Stamtąd ja proszkiem Fiuu przeniosę się do siebie. – powiedział.
- Dobrze… Niech będzie. I tak już chyba wszyscy Gryfoni śpią. 
- Cieniasy - powiedział pod nosem Draco, w końcu nie byłby sobą gdyby choć raz nie skomentował negatywnie Gryfonów. 
Hermiona to zlekceważyła. Gdy byli przy miotłach Malfoy wziął jedną a drugą rzucił Hermionie. Dziewczyna nie umiała latać, ale nie chciała pokazywać swoich słabości. Ledwo co wyruszyła, była może niecały metr nad ziemią, a już miotła zaczęła jej drgać i dziewczyna spadła. Blondyn to zauważył. Podleciał do niej szybko i zapytał:
- Nic ci nie jest? - popatrzył jej prosto w oczy. Były duże, koloru orzechowego. Spodobały mu się. Ona też zauważyła jego parę metaliczno - szarych oczu. Nigdy wcześniej takich nie widziała. Nagle zrobiło się trochę niezręcznie, więc oddalili się od siebie.
- Ręka mnie bardzo boli. Chyba coś w niej przeskoczyło. 
- Chodź na moja miotłę... Polecimy jednak do skrzydła szpitalnego.
- No dobrze... 
Draco wsiadł pierwszy na miotłę i zrobił trochę miejsca Hermionie. Ta objęła go jedną ręką i zamknęła oczy. Strasznie się bała. Smok poczuł ciepło bijące od niej. Wiedzia,ł że się bardzo boi, dlatego go ściska z całych sił... W sumie podobało mu się to, mimo iż dalej dla niego to była ta sama kujonica, przyjaciółeczka Potter'a. Gdy dotarli do skrzydła, pielęgniarka położyła Hermionę na jednym z kilku białych, idealnie pościelonych łóżek i zaczęła jej przygotowywać jakiś eliksir. Po wypiciu go, dziewczynę jeszcze bardziej zaczęły boleć kości ręki. Ale zaraz przestały. I wszystko było już sprawne... Draco tylko siedział za parawanem i czekał na nią. Sam nie wiedział dlaczego. Może to wyrzuty sumienia, że nie zapytał najpierw, czy umie latać. Po chwili Hermiona już wyszła zza parawanu do niego i poszli razem do swoich dormitoriów. 
Dziewczyna weszła do swojego pokoju i od razu położyła się na łóżko. Była wykończona. Ginny która wcześniej spała obudziła Herm i spytała ją, co tak długo tam robiła. Ta opowiedziała jej całą historie i razem poszły spać.
Rano pierwszą lekcje jaką miały była lekcja z eliksirów razem z Ślizgonami. Hermiona zdobyła 10 punktów dla Gryffindoru. Niestety potem widząc kolejny idealnie zrobiony eliksir przez Hermionę, jednego ze Ślizgonów coś podkusiło, żeby zwalić buteleczkę z wywarem na ziemię. Panna Granger się wściekła. Była oburzona. Z nerwów podeszła do pierwszego lepszego stolika jakiegoś ucznia z Slytherinu i zwaliła ampułkę, wraz ze wszystkimi składnikami na ziemię. Pech chciał, że eliksir należał do Draco Malfoya, który również się zdenerwował i zwalił wszystko, co zrobił Ron. I tak zaczęła się bitwa. Wszyscy zwalali wszystko wszystkim, albo w nich tym rzucali. W końcu nauczyciel zarządził spokój i ciszę. Kazał zostać Hermionie i Draconowi po lekcjach. 
- Dlaczego akurat ja?! Ja tego nie zacząłem! - mówił zdenerwowany Draco.
- A ja dlaczego?! - również Hermiona się rzucała.
- Bo to wy jesteście prefektami i to wy pilnujecie porządku. A tym razem przesadziliście. I to bardzo. W sumie nie musicie ze mną zostawać, tylko iść od razu do profesor McGonagall, którą o wszystkim poinformuje.
I wtedy wybił dzwonek. Nauczyciel jednym zaklęciem posprzątał całą klasę i poszedł do dyrektorki, a za nim poszli prefekci. Po tym jak Slughorn opowiedział całą historie, profesor wyszła na zewnątrz, do uczniów.
- Zarządziłam, że to wy będziecie prefektami, z uwagi na wasze dorosłe zachowanie. Pan panie Malfoyu, nigdy nie bawił się w takie głupoty, a o pani panno Granger, już nie wspomnę. Tym razem wam daruje większe konsekwencje. Wasz szlaban będzie polegał na tym, że będziecie musieli przez dwa miesiące, po każdym meczu Quddicha sprzątać boisko. Tylko zastrzegam szczególnie pana Malfoya, aby pan również pomagał pannie Granger, a nie tylko, jak zazwyczaj patrzył bezczynnie. Zrozumiano?
- Tak pani profesor – odrzekli niemal jednocześnie. Gdy Minerva odeszła, Hermiona zaczęła krzyczeć na Dracona i walić pięściami w jego umięśniony tors.
- Patrz co narobiłeś! 
- Ja?! To ty zaczęłaś tą bitwę!
- Ale to i tak twoja wina! - krzyczała i biła go jeszcze bardziej. 
- Dlaczego moja?! - młodzieniec powoli tracił kontrole nad sobą. - Zawsze wszystko zwalasz na innych! Zwłaszcza na mnie! Od zawsze! 
- Nieprawda! 
- Właśnie tak! Nie pomyślałaś ze gdybyś zawsze nie musiała być najlepsza a co złego to nie twoja wina to miałabyś więcej przyjaciół?!
- Mam wystarczająco dużo przyjaciół!
- Nie zauważyłaś może że Harry i Ron coraz mniej czasu spędzają z tobą, wolą siedzieć ze swoimi innymi przyjaciółmi, a Ginny ma mnóstwo innych przyjaciółeczek ze swojego wieku, chociażby z Ravenclaw' lub Hufflepuffu, a czas spędza tylko w waszym wspólnym dormitorium? I nie zobaczyłaś, że z każdym dniem zamiast się do nich zbliżać, to się oddalasz ...
Hermiona stała jak wryta. Oczy zaszły jej mgłą. Chciała uciec, ale wiedziała, że musi poczekać, aż powie jej wszystko, całą prawdę. I dopiero wtedy może odejść, udając, że te słowa wcale nie są prawdą. Że wcale ją nie zabolały. To było dla niej jak wbicie noża w plecy. Ktoś wreszcie powiedział jej wszystko. 
- ...To nie jest prawdziwa przyjaźń Granger. Oni po prostu nie chcą cię ranić. Zaszywasz się w swoim kącie, w bibliotece i nawet nie wiesz, co się dzieje wśród twoich znajomych. Myślisz że jesteś nadal tą ulubioną Hermioną Granger, panią ja-wszystko-wiem-lepiej-od-ciebie. - wyrzucał jej Draco.
Dziewczyna czuła że zaraz wybuchnie płaczem. Łez miała wystarczająco dużo, które kumulowały się pod jej powiekami. I stało się. Pierwsza łza pociekła po jej bladym policzku. Teraz zamurowało Draco ... Nienawidził, gdy dziewczyna płakała przez niego. Urwał swoją pustą gadaninę, której Hermiona już od dłuższego czasu nie słuchała. 
-Granger, ty chyba nie płaczesz? - zapytał lekko przestraszony Draco.
Hermiona odwróciła się i zaczęła iść szybkim krokiem w stronę wieży Gryffindoru. Chłopak podbiegł do niej i złapał ją za nadgarstki. 
-Granger, ja... ja... ja przepraszam...
- Kim ty w ogólne jesteś, że masz czelność mnie jeszcze teraz przepraszać. Przez te siedem lat kpin, ani razu tego nie uczyniłeś. W tym roku obiecałam sobie, że już nie będę więcej przez ciebie płakać. Spieprzyłeś wszystko Malfoy... Ty i te twoje przerośnięte ego. 
Hermiona wyrwała swoje chude nadgarstki z jego silnych dłoni i pobiegła w stronę dormitorium.
Draco stał tam jeszcze chwile jak wmurowany. Na początku chciał jeszcze za nią biegnąć, ale postanowił odpuścić. Sam nie wiedział, w którym momencie przesadził. Wkurzył się. Może, gdy powiedział że Ginny ma inne przyjaciółki, albo to o Harrym i Ronie. Przypominał sobie ten moment, gdy polała się jej pierwsza łza. Gdy mu powiedziała że obiecała sobie że, więcej przez niego nie bedzie płakać. Słowa spieprzyłeś wszystko Malfoy, zabrzmiały jak powiew zimnego wiatru. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że ona tyle już przez niego wypłakała. Miły to on nie był dla niej, ale uważał że jest silna... Jak jakiś chłopak, w końcu z chłopakami spędzała najwięcej czasu. Właśnie, on nigdy nie postrzegał jej, jako dziewczyny z uczuciami. Mylił się... Dopiero teraz gdy uroniła przed nim łzy, się o tym dowiedział. Myślał, że jest po prostu perfekcjonistką... W pewnym sensie to prawda, ale nie do końca. Ona też płacze, ona też ma swoje słabości, choćby takie, że nie umie latać na miotle... To zawsze jest jakaś słabość w której trzeba jej pomóc. Uśmiechnął się do siebie. Przypomniał sobie moment, gdy bała się, kiedy frunęli. Wtedy poczuł jej ciepło, poczuł ją, kiedy się do niego mocno przyciska, jakby miała zaraz spadnąć. Uświadomił sobie, jaki był okropny przez te siedem lat. Tak bardzo chciał cofnąć czas, teraz oddał by wszystko, żeby ją ochronić.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 1



Hej. Wlasnie zaczynamy ;)

Prosimy o komentarze / adminki ;)

Rozdział 1



Rozpoczęcie ostatniej klasy






Hermiona. Dziewczyna po przejściach. Nie ma już nawet rodziców. Jest silna. Daje sobie radę. Żyje pełnią życia. Śmierć rodziców bardzo ją zmieniła. Wyznaje zasadę "umiesz liczyć licz na siebie". nie chce niczyjej łaski, współczucia. ale też zmieniła się z wyglądu. Na pewno patrząc na nią, a nie znając jej nie można nazwać ją kujonem ani nic z takich rzeczy. Zaczęła przywiązywać bardziej uwagę do ubrań i do wyglądu. Za tydzień też rozpoczęcie ostatniej klasy. Postanowiła iść na Pokątną. W końcu trzeba kupić książki. Jak postanowiła tak zrobiła... Pół godziny później już tam była. Pierwszymi osobami które zauważyła byli Harry Ron i Ginny.


-Ginny! - krzyknęła uśmiechnięta


-Heeeerm ! - podbiegła zadowolona ruda do brązowowłosej i ją przytuliła


- jakie szczęście że cie spotkałam! Myślałam że już kupiłaś wszystko a tu taka niespodzianka! Nie widziałyśmy się przez całe wakacje! - mówiła bez przerwy zadowolona Gin, dopóki nie przerwali jej chłopcy :


- Cześć Herm !


- a z nami się już nie przywitasz ? - mówili uśmichnięci.


Dziewczyna podeszła do nich i się przytuliła. Postanowili iść razem na kremowe piwo, a dopiero potem kiedy minie tłum iść kupić książki. Siedzieli, gadali i śmiali się.





W tym samym czasie Darco Malfoy postanowił również zrobić zakupy wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Blaisem Zabini'm. Przyszli jednak dopiero około godziny 18 aby uniknąć tłumów. Wtedy też Draco zauważył bardzo ładną brunetkę.


- widzisz ją ? - zapytał Smok


- no widzę... - odrzekł przyjaciel


- znasz ją ?


-nie chyba nie, ale dobra jest..


- idę na podryw. Przez całe wakacje nie miałem żadnej laski więc czas kogoś znaleźć.. Wejdę w nią, jej spadną książki a ja pomogę zebrać.. - powiedział podekscytowany blondyn o metaliczno szarych oczach i poszedł wykonać plan.


Jak postanowił tak zrobił. Nie widział jeszcze jej twarzy. Wszedł w nią nawet nie zwracając na nią uwagi... Wyszło bardzo naturalnie.


- hej! Jak chodzisz ?! - krzyknęła dziewczyna i wtedy Draco rozpoznał ten głos. Przeraził się... Spodobała się mu ( co prawda nie widział twarzy ale to i tak zawsze coś ) Hermiona Granger. Tak to była ona. Blaise, który obserwował całą sytuacje prysnął w jednym momencie nie pochamowanym śmiechem. Wiedział że tych dwoje się nienawidziło.


- Granger ?! To Ty ?! - prawie krzyknął Smok


- Malfoy ?! - równie głośno odpowiedziała dziewczyna - mogłam się spodziewać.. Jak zwykle głowa wysoko, tak ze nie zauważasz innych!


- to Ty taka malutka że się nie da zauważyć. Z reszta to ty we mnie weszłaś - zaczął się bronić i jednocześnie kłamać.


-dobra, zamknij się idioto bo nie chce mi się z tobą gadać. - odpowiedziała dość spokojnie


-Granger, nie poznaje cie. Jakich ty słów używasz, no no no. - zakpił młodzieniec.


Dziewczyna jednak nic nie odpowiedziała. Postanowiła ignorować go. Już przez te wszystkie lata za dużo przepłakała przez niego i jego docinki. Ten rok miał być inny. Po prostu stwierdziła że ani ona nie będzie mu wchodzić w drogę a jeśli on ją zaczepi ona to będzie ignorować. Szczerze go nienawidziła...






Minął tydzień. Wszyscy uczniowie byli właśnie w pociągu... W jednym z przedziałów siedzieli; Hermiona, Ron, Ginny i Harry.


Długo rozmawiali... W końcu Hermiona oznajmiła że musi iść się przejść po pociągu rozprostować nogi. Zatrzymała się przy oknie przez którego było widać całą drogę jaką przebywali. Oparła się o parapet i zaczęła oglądać widoki. Dość przeciętne bo pogoda nie była najlepsza a dodatkowo pociąg pędził więc mało co widziała. Nagle podszedł do niej blondyn o szarych oczach.


-a kogo my tu mamy ? Czyżby Granger pokłóciła się z swoją trójcą? Ojej... - zakpił a przy tym uśmiechnął się szyderczo


-odwal się Malfoy. - odrzekła dziewczyna


-a myślałem już że mnie tu porządnie zripostujesz.. - po raz kolejny zakpił


-nie mam ochoty z tobą gadać.


-nie masz ochoty ? Ze mną każdy ma ochotę rozmawiać... A dla ciebie, zwykłej szlamy to już zaszczyt - zarozumiale powiedział


W tym momencie dziewczyna nie wytrzymała. Zdobyła się na coś czego nigdy by nie zrobiła. Uderzyła chłopaka w twarz. Najprościej "dała mu z liścia" . Zdenerwował się. W jego oczach dało się dostrzec ogień który w jednej chwili w nim zapłonął. Oparł ją o ścianę, dość mocno i powiedział


-nikt nie ma prawa mnie uderzyć! Nikt ! Rozumiesz ? Masz szczęście że nie bije dziewczyn! Nawet takich nic nie wartych jak ty !! - powiedział prosto w twarz. Między nimi było odstępu może 20 cm. On ją mocno przyciskał do ściany. Po tych słowach jednak puścił ją i odszedł...


Ona poszła do łazienki... Była zła na siebie, że nie potrafiła zapanować nad sobą. W końcu obiecała sobie że będzie go ignorować. Co prawda zasłużył ale ona najbardziej czego nie lubiła to przemocy. Nawet takiej...


Draco poszedł do Blais'a po czym opowiedział mu historie. Liczył na zrozumienie... Przyjaciel jednak zachował się inaczej..


-nie rozumiem cie. Chłopie jesteśmy przyjaciółmi. Wiem że nie bijesz dziewczyn i popieram, ale przezywanie ich wcale nie jest lepsze. Wiem że nie znosisz tej Gryfonki. Jednak żeby nazwać ją szlamą trzeba być idiotą. Zwłaszcza że jej w sumie niczego nie brakuje.


-co ty mówisz ? Zasługuje na taką nazwę...


-masz ją przeprosić - przerwał Zabini Draconowi


-Nie!


-Właśnie że ją przeprosisz! A jak nie to..


-to co ?


-to będziesz kompletnym idiotą. Teraz już cie proszę. Przeproś ją.


-no dobra, dla ciebie Diable... Ale zrobię to już w Hogwarcie.


-ok. - ale trzymam cie za słowo Darco.






W Hogwarcie na spotkaniu w Wielkiej Sali po tym jak Tiara podzieliła wszystkich pierwszaków zaczęła się uczta. Było dość głośno. W pewnym momencie McGonagall przerwała głośne rozmowy i oznajmiła:


-a prefektami zostają Panna Hermiona Granger i pan Draco Malfoy. Proszę się do mnie zgłosić po kolacji.


Gdy Hermiona usłyszała swoje imię nie zdziwiła się, lecz gdy usłyszała zaraz potem "Dracon Malfoy" uderzyła w nią fala gorąca. To było straszne... Dwie godziny dziennie w jego towarzystwie.


Dracon pierwsze co zrobił to spojrzał na nią. Wkurzył się. Zwłaszcza że jeszcze obiecał swojemu przyjacielowi że ją przeprosi.


Po kolacji czyli około godziny 21 obydwoje poszli do dyrektorki. Wyjaśniła im wszystko po czym kazała odejść do swoich dormitoriów. Na polu było jeszcze jasno mimo późnej godziny.


- Hej, Granger. Możemy porozmawiać ? - zapytał Dracon


-Malfoy ja nie chce się kłócić. Incydent w pociągu mi wystarczył.


-ja tez nie chce. Jest jeszcze ciepło i jasno. Chodźmy może na błonie. Musimy ustalić ten harmonogram czy co to tam jest.


-zaraz 22. Czyli cisza nocna. Wole nie.


-no nie bądź taką kujonicą która nie złamie nawet najmniejszej zasady.


-Malfoy, nie przeginaj. Podobno nie chcesz się kłócić.


-tak, to idziemy ?


-no dobra.