środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 12

Szczerze nie wiem co, ale nie podoba mi się. Chciałam strzelić coś dłuższego, ale mi nie wyszło. Miałam wycieczkę dzisiaj i musze wam powiedzieć, że dzieci coraz bardziej pyskate są, ahahahaha mówię jak własna babcia ale ok xd i w ogóle wróciłam się zmęczona i przemoczona bo byłam w takim czymś dziwnym joł ;P
Czytajcie i prosze KOMENTUJCIE! :D


*********************


Rozdział 12


Do Wielkiej Sali zaczęli już schodzić się uczniowie. Przy stołach brakowało tylko pojedynczych osób. Hermiona była już po wszystkich lekcjach i miała wyjątkowo podły humor. Powód jak zwykle ten sam - Draco Malfoy. Większość osób wolała się do niej nie odzywać. Wiedzieli, że lepiej nic nie mówić niż powiedzieć coś o co zaraz by wybuchła krzykiem. Czasami miała takie dni - bardzo żadko, ale miała. Wtedy zazwyczaj w akcje wkraczała Gin, której zawsze się żaliła. Ale tym razem Rudej nie było obok. Szczerze mówiąc Hermiona była o to również zła. Od rana nie widziała się z przyjaciółką. Bała się o nią jak o młodszą siostrę. Każdego ranka spotykały się i szły razem na śniadanie, siedziałyśmy razem na lekcjach i rozmawiały na przerwie. Coś musiało się stać, że Gin nie pojawiła się dziś. 
Nagle do sali wszedł Blaise. Zamiast skierować się w stronę stołu Slytherin'u podszedł do brązowookiej Gryfonki. Powiedział jej coś cicho do ucha tak aby nikt inny nie słyszał. Dziewczyna bez zastanowienia odłożyła sztućce, które miała w ręku i bez słowa wręcz wybiegła z WS. Każdy był tym zdziwiony. Dręczyło ich co takiego Zabini jej powiedział. Czarnoskóry chłopak również wyszedł. Po drodze porozumiewawczo spojrzał na przyjaciela. Ten wstał i poszedł za nim. Harry puścił pytające spojrzenie siostrze lecz ta tylko wzruszyło ramionami na znak, że nic nie wie. Nie minęło jednak pół minuty zanim Szatynka wstała i skierowała się w stronę wyjścia. Zdziwiony wszystkimi zdarzeniami Wybraniec energicznie ruszył za nią. 

***

Hermiona w tym czasie już była w Szpitalnym Skrzydle. Trzymała delikatną i bladą rączke przyjciółki. Nagle poczuła jak ktoś gładzi jej ramię. Był to Draco. 
-Wszytsko będzie dobrze - rzekł cicho. 
Nikt nie odpowiedział. Blaise wydawał się tym nie mniej poruszony niż Miona. Nie minęły dwie minuty od przyjścia Dracona do Skrzydła, gdy pojawili się tam Brunet i Szatynka. Harry widząc co się dzieje bez zastanowienia przytulił Herm. Był jej najlepszym przyjacielem. To wręcz należało do jego obowiązków. Gdy dziewczyna przestała płakać i trochę się uspokiła zapytała Zabini'ego
-Co tak właściwie się jej stało? 
-Znalazłem ją całą zakrwawioną i posiniaczoną w szatni na miotły obok lochów i ją tutaj przyniosłem.
-Czy ona została... - Brunetka nie mogła tego z siebie wydusić. To było dla niej coś tak strasznego, że nie przechodziło jej przez gardło.
-Nie, nie została zgwałcona. To było silne pobicie. - powiedziała pani Pomfrey, która właśnie przyszła do Ginny z kolejnymi eliksirami.
-Co z nią teraz będzie? - zapytał Harry.
-Mam tu kilka maści i eliksirów po których za chwile będą znikać siniaki i zadrapania, dzięki czemu ni zostanie blizn, jeżeli oczywiście nie została do tego użyta magia tylko zwykła przemoc fizyczna. Panna Weasley powinna za niedługo się obudzić dlatego też dostanie eliksir słodkiego snu. Nie chcemy przecież żeby zobaczyła u siebie siniaki. Potem będzie pewnie jeszcze obolała przez kilka dni więc zostanie tutaj. A teraz proszę już iść. Nic nie zdziałacie teraz swoją obecnością a tylko opuścicie lekcje.
-Ja już skończyłam. - oznajmiła brunetka.
-I tak powinnaś już iść, Granger. Odprowadzę cie. - rzekł Draco.
     Dziewczyna spojrzała jeszcze na przyjaciółkę i z łzami w oczach wyszła z sali z Draconem u boku. Chłopak delikatnie objął ją w tali. Obiad właśnie dobiegł końca i wszyscy wyszli z sali. Patrzyli jak Hermiona z zapłakaną jeszcze twarzą idzie przez korytarz w objąciach Malfoya. Obok nich szli Pansy, Harry i Blaise. Brat położył dłoń na ramionach siostry. Ona rownież była wstrząśnięta. Skoro to przytrafiło się Rudej to jej też mogło zagrażać. Blaise miał przerażoną minę. W pewnym sensie zależało mu na Ginny. Nagle stanął przed nimi Ron.
-Co to za sku***el jej to zrobił ?! - warknął
-Skąd ty wiesz? 
-Właśnie od niej wracam.
-Nie wiemy. Proponuje iść do PW Prefektów i tam się zastanowić. Coś trzeba z tym zrobić. - powiedział młody Malfoy a wszyscy się zgodzili i ruszyli za nim.

***

Sześcioro uczniów ostatniej klasy siedziało i dysutowało na temat pobicia bliskiej im osoby. Każdy podawał osoby, które mogły to zrobić po czym wspólnie analizowali tą możliwość. Po 40 minutach obcje stawały się coraz bardziej idiotyczne. Padło nawet stwierdzenie, że był to Snape czy Flich. Próbowali się doszukać innego sposobu odnalezienia bandyty. Nic z tego - pustka w głowie. Na dodatek pani Pomfrey oznajmiła, że Ginny może nie pamiętać przestępcy. Zemdlała więc pobicie było moce co mogło prowadzić do lekkiej amnezji. 
-A pamiętacie tą imprezę u Ślizgonów? - zapytała Hermiona, której nagle przyszło coś do głowy. Wszyscy przytaknęli. - No to Gin prosiła mnie żebym z nią tam poszła bo obiecała komuś, że przyjdzie. Myślałam, że chodzi o... Nie ważne w każdym razie napewno chodziło o jakiegoś chłopaka. Podejżewam, że napewno nie chodziło o żadnego Gryfona bo tych na tej imprezie było bardzo mało i też nie z Ravenclaw'u bo oni wtedy ponieśli porażkę. 
-W takim razie zastanówmy się z kim Ruda tam tańczyła. - rzekł Smok.
-No ja, ty, Miona i Harry byliśmy w wieży. Chyba, że na początku. - oznjamiła Pansy.
-Ja jednak nie poszedłem. Byłem za Ravenclawem i po meczu opijałem z nimi porażkę. - wyjaśnił Ronald.
-A ja... No mnie też jakby trochę nie było. - zawstydził się Czarnoskóry.
-Jak to cię jakby trochę nie było? - zapytała Pansy. Wydawało się, że tylko Draco zrozumiał co chciał przekazać tym przyjaciel.
-No wiecie impreza, zwycięstwo, alkohol, napalone dziewczyny i własne dormitorium. - mruknął.
-Ej Zabini, Zabini - uśmichnęła się już trochę rozluźniona Hermiona.
-Granger ? Jest 15.50. Musimy iść odbyć szlaban. 
-A no faktycznie. - odpowiedziała - to my z Malfoy'em już idziemy, ale jak chcecie to posiedzicie tu jeszcze i może coś wymyslicie.

***

Dwójka Prefektów Naczelnych weszła do sali profesora od Numerologii. Zastali tam tylko kartkę na stole informującą o tym co mają zrobić. Pracy było na conajmniej 2 godziny. Zaczęli robić wyznaczone rzeczy i przy tym rozmawiać.
-To straszne co się stało Rudej. Blaise to bardzo przeżywa, ale nie dziwie mu się. Ja też bym przeżywał jakby ciebie ktoś pobił. - zaczął chłopak i odrazu ugryzł się w język. - No albo Julii czy Pansy. - starał się wytłumaczyć.
-Trzeba coś z tym zrobić. Ukarać winnego. - odpowiedziała jakby nie dokońca zrozumiała sens wypowiedzi blondyna.

***

-Stary jak do cholery mogłeś to zrobić?! Myślałem, że ci na niej zależy! - ktzyknął pewien chłopak do swojego przyjaciela.
-Widzisz ona jest nawet nawet, ale tu chodzi tylko o jedno. Z tego co wiem to młoda Weasley jest bardzo ważna dla Pottera no i Rona ale i też ostatnio Zabini'ego i Malfoya.
-Co chcesz przez to powiedzieć?!
-Że nienawidzę tych dupków. Zniszczyli mnie nie raz. Zacząłem od Ginny potem będzie Granger Pansy i ta mała.
-Przecież się zorientują, że to chodzi o chłopców a nie o dziewczyny.
-O tym też pomyślałem. Dlatego oprócz tych ucierpią jeszcze inne kompletnie nie związane z nimi. 
-Wiesz, że to co robisz jest podłe?
-Tak. I uwierz mi, że na pobiciu tych dziewczyn się nie skończy. 
-Chcesz tym biednym nic niewinnych dziewczynom coś jeszcze robić.
-Po pierwsze to co zrobiłem z Ginevrą to nie był nawet początek tylko usłyszałem kroki i musiałem się zwijać. A po drugie ja tym kolesiom rozwale całe życie prywatne. 
-Sam ? Niby jak?
-Najpierw to muszę postarać się aby to co robiono z dziewczynami było złożone na Zabini'ego i Malfoya. Bo na pozostałych dwóch i tak nikt nie uwierzy. Dodatkowo wiem w kim się kocha Wieprzlej i ty mi w tym pomożesz a dla Pottera jeszcze nic nie mam. Ale myśle, że teraz jego oczkiem w głowie jest Parkinson to może coś z nią.
-Ja do tego nie mieszkam palców.
-A chcesz żeby ktoś sie dowiedział o tym co zrob...
-Nie kończ nawet!
-To co?
-Dobra.

***

Kolejny dzień był jeszcze gorszy niż poprzedni. Otórz Ginny się obudziła i stwierdziła, że nie wie kto wyrządził jej krzywdę. Był w masce. Dodatkowo została zaatakowana z samego rana kolejna dziewczyna. Tym razem ofiarą stała się 16-letnia uczennica należąca do Huffelpuff'u. Nie skończyło się na pobiciu. Stało się tam coś o wiele gorszego. Jakichkolwiek świadków brak. Dziewczynę znalazł tym razem Draco. Jest nadal nieprzytomna. 
Teraz każda uczennica boi się o siebie. Nikt nie chodzi sam. Zawsze parami albo większymi grupami. 
Jednak zdażają się wyjątki - Hermiona Granger. Denerwuje ją jak któryś z jej przyjaciół chodzi za nią krok w krok. Nie ma jeszcze południa a pożadną repremende dostał już od niej Draco, Ron, Harrry i Blasie. Co jak co, ale chłopcy bardzo o nią dbali. Zbliłyża się z Ślizgonami. Przywykła do ich arogancji, dumy i ogromnego poczucia humoru. Tak, to były trzy najbardziej widoczne cechy, choć ostatnio zauważyła tez czułość i troskę. Trodzczyli się o nią i dbali co jej mimo wszystko schlebiało. 
Dziś poczuła się jak mała dziewczynka, która idzie do ogromnego centrum handlowego z rodzicami, którymi w tym przypadku byli jej przyjaciele. Chodź ze mną! Poczekaj pójdziemy razem! Lepiej się nie oddalaj! Nie chodź nigdzie sama! - te ostrzeżenia brzęczyły jej w głowie nonstop. 

***

-Gin jak się czujesz? - zapytała Hermiona, siadając obok przjaciółki.
-A jak mam się czuć. Dziś zaatakowana była Emily. Tylko, że on ją jeszcze... - nie dokończyła, nie mogła, nie dała rady. - Jestem obolała i smutna, ale wiem, że miałam ogromne szczęście. Ja wciąż zadaje sobie pytanie dlaczego? Co ja mu zrobiłam? Co jestem mu winna? 
-Nic Ginny. Nic nie jesteś nikomu winna. To jest jakiś psychol, ale go złapią. - pocieszała ją.
-Wiesz... Ostatnie co pamiętam to Blaise'a i koniec filmu. 
-On cie przyniósł do skrzydła szpitalnego. 
-Powinnam mu podziękować. - stwierdziła. 
-Ale już nie dziś. Pójdziesz jutro na lekcje?
-Miona, jutro jest sobota.
-A faktycznie. - zawstydziła się lekko swoim roztargnięciem.
-Co ty taka nie ogarnięta?
-Wszytsko mnie drażni. Wydarłam się na chłopców, szczególnie na Malfoya a przecież oni chcą mojego dobra. Źle się z tym czuje.
-No masz racje. Źle zrobiłaś. - odpowiedziała poważnie.
-Słucham?
-No zgadzam sie z tobą. 
-Ginny! Ja chce żebyś mnie pocieszyła i powiedziała, że miałam racje a ty mi mówisz, że źle postąpiłam?
-To ty powiedziałaś, nie ja. Z tobą to i tak źle i tak nie dobrze. Zresztą nieważne. Z kim idziesz na bal?
-Ja... Wcześniej niby planowałam z Malfoy'em bo mieliśmy układ, ale to już nie aktualne. 
-Ale ty chcesz z nim iść prawda?
-A kto nie chce. - zaśmiała się. - w sumie mi to prawie obojętnie, ale wole z nim niż naprzykład z takim Ernim.

11 komentarzy:

  1. Rozdział jest obłędny ♥
    Ten psychol bardzo mnie zastanawia, akcja robi się bardzo ciekawa :D Mam nadzieję, że nowy rozdział ukarze się niebawem :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodawaj szybko następny!
    Jestem ciekawa kim jest ten chłopak!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. <33333333
    Swieeeeeetttttttttttnnnnneeeee!

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mi się podoba :D
    Ciekawe kim są Ci chłopcy :x może to Ernie?:o
    Biedna Ginny :C
    Szybko dodawajcie nexta :p
    droga-do-milosci.blogspot.com

    Ps. Możecie wyłączyć weryfikacje obrazkową? ;)

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny jest ten rozdzial. Czekam na nastepny.

    OdpowiedzUsuń
  6. To niesamowite, przeczytałam ten rozdział i chcę kolejny i to baaardzo. Rozdział bajeczny

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog!:)
    Zapraszam do siebie:*
    Obserwujemy?;>

    OdpowiedzUsuń
  8. Super notka:)
    Czekam na kolejną

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyżby psycholem był Ernie? Tak stawiam... Na niego, albo Notta xd

    ~Me

    OdpowiedzUsuń